Ósmy tydzień zamknięcia szkół był dla mnie mniej łaskawy, a bardziej wymagający. Pokazał po raz kolejny, że gdy sobie choć na chwilę odpuścisz, to w bardzo niedalekiej przyszłości tego pożałujesz.
Zawodowo. Umówiliśmy się, że w piątki nie mamy spotkań na żywo. Zamiast tego uczennice i uczniowie pracują indywidualnie czytając artykuły z gazet i nagrywając swoje opinie na kwestie w nich poruszone. Po lekturze chwytają za telefony i nagrywają swój głos. Większość z nich nie lubi tego, bo nie lubią swoich głosów. Jednak to ćwiczenie jest szalenie ważne, a kompetencje w ten sposób nabyte okażą się potrzebne w przyszłości. Jeśli chodzi o lekcje online, to mamy już wypracowaną pewną rutynę i plan zajęć.
Prywatnie. W piątek podjąłem decyzję, że dopiero w niedzielę zabiorę się za pracę, ale moja czterolatka postanowiła zmienić zdanie co do naszych niedzielnych planów, i zrobiło się trochę nerwowo. Z jednej strony rozumiem to, że dziecko ma prawo do zmiany decyzji, a z drugiej mam pracę do wykonania. Po wylanych łzach i negocjacjach udało się, plan został wdrożony. Nauka? Co masz zrobić dziś, rób dziś!
Wróciłem do longboardingu. W mojej okolicy właśnie kończą się prace nad ścieżką rowerową łączącą różne dzielnice, która prowadzi głównie przez las. Wyczyściłem łożyska, poskręcałem wszystko i poszedłem na przejażdżkę. Było super. Następnego dnia miałem zakwasy, ale to normalne, gdy się na codzień stroni od aktywności fizycznej. W kolejny weekend znów atakuję. Ciekawe co przyniesie kolejny tydzień.