W grudniu 2018 zostałem zaproszony w charakterze współprowadzącego przez Dorotę Trynks na spotkanie Budzącej Się Szkoły w Szczecinie, które było poświęcone, jakże szeroko ostatnio opisywanej, kwestii zadań domowych. Na spotkaniu było ok. 80 osób: nauczyciele, dyrektorzy, rodzice, a nawet uczniowie. O tym więcej rozpisuje się Dorota. Ja chciałbym skupić się na wynikach ankiety, którą przeprowadziłem w internecie na potrzeby tego spotkania.
Poniżej prezentacja, którą wykorzystałem podczas spotkania. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to reprezentatywne badanie, że jest zbyt wąskie. Jednak pokazuje pewien trend, który jest dość niepokojący. W badaniu wzięło udział 174 osoby: 59% to uczniowie szkół podstawowych i gimnazjum – reszta to studenci i dorośli.
W sumie wychodzi na to, że nauczyciele zadają dużo, bo nie są w stanie przerobić materiału na lekcji, wierząc, że jest to dobre dla rozwoju ucznia. Uczniowie zaś są pozbawiani możliwości posiadania czasu wolnego, który przeznaczyliby na spotkania z przyjaciółmi, zajęcia dodatkowe oraz oglądanie filmów i seriali.
Najwięcej zadają matematycy, poloniści i językowcy. Średni czas spędzony na rozwiązywanie zadań domowych to 60 minut dziennie. Warto zwrócić uwagę, że 35% respondentów deklaruje, że spędza do 90 minut dziennie na zadania domowe. Pomimo natłoku obowiązków uczniowie starają się mieć zrobione zadania domowe, nawet jeśli oznacza to odpisywanie od kolegów lub spisywanie odpowiedzi z internetu.
W mojej ocenie zadawanie do domu jest kontr-produktywne. Uczeń powinien wszystko realizować w szkole. Jednak, aby dotrzeć do prawdy musimy sami zagłębić się w temat. Jeśli chcesz wyrobić sobie zdanie na temat tego czy zadania domowe są dobre czy złe, to zachęcam do lektury: John Hattie – EDWEEK, Alfie Kohn – Mit Pracy Domowej, Robert Slavin – głos krytykczny wobec badań Hattiego.